Czy energia z wiatru naprawdę jest tańsza od węgla? Fakty kontra mity
📅 Aktualizacja: 21 sierpnia 2025 r.
Od 1 stycznia 2024 roku w 7 województwach Polski obowiązuje zakaz używania kopciuchów. Razem dbajmy o środowisko!
📅 Aktualizacja: 21 sierpnia 2025 r.
Czy prąd z wiatru faktycznie jest tańszy niż z węgla? Sprawdź ukryte koszty OZE, stabilność systemu i realne ceny energii dla odbiorców.
W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawiają się grafiki i wpisy sugerujące, że w 2025 roku energia z wiatru będzie „dwa razy tańsza” od energii wytwarzanej z węgla. W podawanych wyliczeniach mówi się o koszcie około 740 zł/MWh z węgla oraz 270–340 zł/MWh z wiatru (po rzekomym uwzględnieniu kosztów integracji z systemem). Brzmi pięknie, ale problem w tym, że takie porównania są całkowicie oderwane od rzeczywistości.
Czas przyjrzeć się faktom i obalić te mity.
Najczęściej przywoływanym wskaźnikiem jest LCOE (Levelized Cost of Energy) – czyli uśredniony koszt produkcji energii z danego źródła, liczony w całym cyklu życia elektrowni. To właśnie nim posługują się zwolennicy OZE.
Problem polega na tym, że LCOE nie uwzględnia kluczowych elementów:
kosztów stabilizacji sieci,
kosztów utrzymywania rezerw mocy w elektrowniach konwencjonalnych,
kosztów rozbudowy sieci przesyłowych i magazynów energii,
strat wynikających z nadprodukcji i konieczności wyłączania turbin, gdy prąd jest zbędny.
Mówiąc wprost: LCOE mówi nam tylko, ile kosztuje sama produkcja energii, a nie ile kosztuje jej dostarczenie w momencie, kiedy naprawdę jest potrzebna.
Podstawowym problemem energii wiatrowej jest jej niestabilność. Wiatraki produkują energię tylko wtedy, kiedy wieje wiatr – a w dodatku moc produkcyjna potrafi spaść o 80–90% w ciągu kilku godzin.
W praktyce oznacza to, że aby zapewnić ciągłość dostaw prądu, elektrownie węglowe lub gazowe muszą cały czas pracować w tle jako rezerwa. A to generuje koszty – i to bardzo wysokie, bo elektrownie te muszą być utrzymywane w gotowości, nawet jeśli chwilowo nie sprzedają energii.
Zatem każda megawatogodzina z wiatru wymaga dodatkowego wsparcia z energetyki konwencjonalnej. To nie jest „taniej” – to jest drożej.
Zwolennicy OZE rzadko mówią o tym, jakie faktyczne wydatki ponosi system elektroenergetyczny:
Koszty bilansowania i rezerw
Elektrownie konwencjonalne muszą kompensować wahania produkcji wiatru. To tak, jakby kupić samochód elektryczny, ale na wszelki wypadek trzymać w garażu drugi – spalinowy, bo ten pierwszy działa tylko od czasu do czasu.
Rozbudowa i modernizacja sieci
Wiatraki stoją zwykle z dala od dużych ośrodków przemysłowych i miast. Potrzebna jest więc kosztowna rozbudowa sieci przesyłowych, której rachunek płacą wszyscy odbiorcy.
Magazyny energii
Jeśli wiatraki produkują energię w momencie, gdy nikt jej nie potrzebuje – trzeba ją zmagazynować. A technologie magazynowania (baterie, elektrownie szczytowo-pompowe) to gigantyczne koszty inwestycyjne, które nie są ujęte w propagandowych kalkulacjach.
Koszty nadprodukcji i eksportu
W Niemczech zdarza się, że nadwyżki prądu z wiatru są oddawane za darmo, a czasem dopłaca się innym krajom, żeby go odebrały. To czysty absurd – produkować energię „tanio”, ale jeszcze płacić, żeby się jej pozbyć.
Zwolennicy energetyki wiatrowej lubią powoływać się na przykład Niemiec, gdzie udział OZE w miksie energetycznym sięga już ponad 40%. Tylko że przemilczają jeden szczegół: Niemcy mają jedne z najwyższych cen energii w Europie.
Podobnie Dania – europejski lider pod względem udziału energii wiatrowej. Efekt? Rachunki za prąd jedne z najwyższych na świecie.
Dlaczego? Bo niska cena chwilowej produkcji nie oznacza niskich rachunków dla odbiorcy końcowego. Do ceny samej produkcji dochodzą wszystkie wspomniane koszty systemowe, a także subsydia, które i tak trafiają do rachunków gospodarstw domowych.
Energia z wiatru czy słońca może być uzupełnieniem miksu energetycznego, ale nigdy nie zapewni stabilnych dostaw na skalę krajową. Polska, podobnie jak inne państwa, potrzebuje źródeł dyspozycyjnych, które można uruchomić wtedy, gdy wiatru nie ma przez dni lub tygodnie.
Takimi źródłami są dziś elektrownie węglowe, gazowe oraz potencjalnie – w przyszłości – elektrownie jądrowe. Bez nich system po prostu się zawali.
Hasła w stylu „energia z wiatru jest dwa razy tańsza niż z węgla” to typowa manipulacja, bo pomijają:
realne koszty systemowe,
konieczność utrzymywania elektrowni konwencjonalnych,
koszty dla odbiorców końcowych.
W rzeczywistości, gdy uwzględni się wszystkie elementy, energia z wiatru wcale nie jest tańsza – a często okazuje się droższa.
Energia odnawialna może wspierać transformację energetyczną, ale nie można udawać, że jest „dwa razy tańsza” od węgla. Takie uproszczenia to propaganda, która ignoruje fakty i wprowadza w błąd opinię publiczną.
Prawda jest taka: wiatraki nie zapewniają stabilności systemu i wymagają kosztownych rezerw, które podnoszą realną cenę energii dla odbiorców. Dlatego wszelkie porównania w stylu „270 zł vs 740 zł” należy traktować nie jako rzetelną analizę, ale jako hasło marketingowe.
Transformacja energetyczna musi opierać się na faktach, a nie na mitach. A fakty mówią jasno – OZE nie obniża rachunków, tylko je podnosi, jeśli nie stoi za nim stabilne źródło dyspozycyjne.
📌 Chcesz wiedzieć więcej o realnych kosztach energii i ogrzewania? Zobacz nasze artykuły i poradniki na stronie www.eko-palnik.com